Dopadły mnie absurdalności życia, dopadły terminy, gonią sprzeczne sprawy do natychmiast, bo za chwilę będzie za późno. I mimo tej całej nerwowości, mimo chaotycznej próby zebrania się do wszystkiego złapałam weekendowy napęd (kosztem, oczywiście innych zajęć, które nie będąc zaległymi tym samym takimi się stały). Efekty- obrobione do resztek zdjęcia z Wiolą. Ze wszystkich elementów jestem zadowolona, dziwiąc się, jak bardzo w przypadku sesji będącej podpięciem się pod inną sesję, na szybko, na spontanicznie (link do sesji właściwej: http://cybermantis.blogspot.com/2011/04/inspiracja-lata-20-ste.html).
Wiola przyszła w oficerkach i getrach w kwiatki i to wystarczyło. Jedno zdjęcie już było, rzucam sobie całą serią, dla porównania i trochę dlatego, że szkoda wybierać 2 lub 3 tylko.